W Miami byłam już drugi raz, ale ten pierwszy był dawno- 11 lat temu i tylko na dwa dni, więc mało co widziałam i pamiętałam.
Ugościła nas moja koleżanka jeszcze z czasów Aupair, która przeprowadziła się na Florydę 6 mies temu z zimnego Denver.
Mojemu S. podobało się wszystko, a najbardziej chyba ocean, ogromne plaże no i atmosfera. Atmosfera luzu, radości, art deco i pieniędzy... O tak, wciąż mi pokazywał, że wokół pełno drogich samochodów, jak Ferrari i jakieś inne (ja oczywiście mało co się na tym znam i nie za bardzo mnie to interesuje, haha:))
Mi bardziej podobają się amerykańskie ciężarówki, no i rejestracje samochodowe :)
Oprócz tego, że pieniądze widoczne są w samochodach to i wille są niczego sobie...
Do tego w Miami nie widuje się tak bardzo grubych ludzi, jak w innych częściach Ameryki. Tu po prostu ludzie bardzo o siebie dbają aż nawet do przesady, bo co i rusz przy drodze można było zobaczyć ogromne reklamy operacji plastycznych. Raz w sklepie widzieliśmy panią, która miała coś dziwnego z twarzą, wyglądała bardzo nienaturalnie, jakby naciągnięta maska. Bliżej okazało się, ze za uszami miał kilka świeżych (!!!) blizn - widać było, bo miała związane włosy w kucyk, a lat to może miała z 70...
Moja koleżanka pracuje w jednym z salonów spa, gdzie też zajmują się małymi poprawkami plastycznymi i opowiadała nam, że obecnie w Miami jest "moda" na powiększanie sobie pośladków!!! Moda ta przywędrowała z Columbii, gdzie prawie każda kobieta powiększa sobie pośladki, aby były bardziej jędrne i wystające... masakra normalnie! :)
Oprócz tego oczywiście jedliśmy i piliśmy...
Fajny sposób podawania frytek - w kubełkach :) |