Nigdy nie lubiłam września, gdy mieszkałam jeszcze w Kołobrzegu, był to najgorszy dla mnie miesiąc w roku. W takim małym mieście, jak Kołobrzeg strasznie odczuwało się koniec sezonu - gdy nagle plaże i ulice robiły się puste, zamykano większość dyskotek do następnego lata, szybko się ochładzało. Miałam praktycznie depresję, płakałam i nienawidziłam końca lata...
Gdy przeprowadziłam się bardziej na południe- do Wrocławia, nie odczuwałam aż tak bardzo tego smutku, bo właśnie od września zaczynało się życie, zaczynali zjeżdżać się studenci na nowy rok akademicki, puby i dyskoteki pękały w szwach. Kochałam tą atmosferę!
We Włoszech jest jeszcze cieplej niż we Wrocku, praktycznie wygląda, jakby lato jeszcze się nie skończyło. Jest ok 25-27 stopni, w środę byliśmy jeszcze na plaży i jak dobrze pójdzie, to w nast tyg tęż pojedziemy:)
Dzieci zaczynają tu szkołę od 11 września (w każdym regionie Włoch jest inaczej), ale na ulicach zaczęły się już korki, a w sklepach kolejki..
No ale pomimo tych wysokich jeszcze temperatur i słońca - ja czuję, ze to koniec lata. Wieczory już chłodniejsze i ta ciemność rano i wieczorem! Ściemnia się już po 20!! :(
Przeraża mnie myśl o tym, że przed nami tyle ciemnych i długich miesięcy....
Mam takie same odczucia. Jeszcze w lipcu miałam wrażenie, że lato trwa i trwa i jest cudnie. Sierpień zaś przeciekł mi przez palce. Zorientowałam się właśnie jak koło godziny 20 zaczęło robić się szaro.
OdpowiedzUsuńI również bardzo nie lubię tego okresu. Koniec zimy to zawsze dla mnie taki optymistyczny początek czegoś nowego, koniec lata niestety niesie jakiś żal...
Dlatego też już od jakiegoś czasu nie biorę urlopu w sezonie (lipiec-sierpień). Bo mogę na plażę pojechać popołudniami i w weekendy, i to jest moje lato. Za to uciekam tam gdzie ciepło właśnie wtedy kiedy łapie mnie dołek bo w Polsce robi się szaro. Potrzebuję wtedy tego słońca jak nigdy. W tym roku mam zaplanwoany mini urlop na koniec września i dłuższy w grudniu.
Mój sposób na przetrwanie :)
Nasz sposób to też wakacje jesienią:)
UsuńU nas jesień rozbestwiła się już na dobre.Dziś leje cały dzień, na dworze ciemno i pochmurnie.Na szczęście ten wyjazd nad morze podbudował trochę moje samopoczucie:) Marzy mi się jednak taka wycieczka po Rzymie , ale na razie to marzenia ściętej głowy.Zazdroszczę ci choćby tego ciepełka:)Korzystaj ile wlezie.A może wybierzecie się do nas póki jeszcze bywają ładne dni ?:)
OdpowiedzUsuńBasia, ja chętnie bym się wybrała do Was, ale mam tylko 1 dzień w tyg wolny:(
Usuńdziwnym trafem mamy dosc cieplo, no nie jak we Wloszech ale na nasze warunki ;) ale ja lubie wrzesniej a pzadzieknik/ listopad kiedy zaczyna sie prawdziwa jesien to lubie z ksiazka pod kocem siedziec, swieczek pachnacych sobie pozapalam i planuje ( a poznie sie "bawie" )jakie kartki i ozdoby na advent/BN zdobie ...ten czas jest super ..ale po NR to kurna dluzy sie okropnie ....
OdpowiedzUsuń