Było wiec obowiązkowe zwiedzanie kilku miejsc, ale podzielone na etapy, bo mama była aż 10 dni!
Grób naszego Papieża. |
Ogrody Pomarańczowe |
Panteon |
Ganicolo, czyli wzgórze, z którego widać całą panoramę Rzymu. |
Najbardziej się cieszyłam, że w końcu wybrałam się na "Anioł Pański" w niedzielę do Watykanu, bo mama bardzo chciała iść. Wiecie, ze przez 5 lat mieszkania w Rzymie - nigdy jeszcze nie dotarłam tam w południe w niedzielę?! :)
Papieża widziałyśmy, chociaż daleko, w oknie, ale to jednak coś :)
A po kilku dniach spotkałyśmy drugiego "papieża" siedzącego spokojnie na ulicy:
Przed nim był podpis: "Nie jestem prawdziwym papieżem, Ubrania nie są oryginalne. Nie udzielam błogosławieństwa" :)))
Oprócz tego zrobiliśmy mojej mamie niespodziankę i zabraliśmy ją jednego dnia do Toskanii.
Montepulciano |
Montepulciano |
Pienza |
Mama była w siódmym niebie! :)
Ja za to byłam też w niebie, gdy mama zrobiła masę pierogów ruskich, z twarogiem przywiezionym z Polski!(tutaj jest dostępny też tylko w sklepie polskim, w sklepach włoskich twarogu nie ma, ew ricotta, ale to nie to samo)
oczywiście to tylko część pierogów |
Następne kilka dni było dla mnie naprawdę bardzo ciężkie... :(
Mam podobnie. Zawsze wracam od rodziców ze łzami w oczach, i tak samo żegnam się z nimi na dworcu jak oni wyjeżdżają ode mnie... Po jakimś czasie znów wpada się w rytm swojego życia, ale te pierwsze momenty są trudne.
OdpowiedzUsuńfajnie! ale jesteście podobne...
OdpowiedzUsuńFajne są takie spotkania i pogaduszki o wszystkim i o niczym:) Mam nadzieję,że tym razem minie mniej czasu zanim znów się spotkacie :*)
OdpowiedzUsuńnajpierw zachwycilam sie wycieczka poznie pierogi odjely mi mowe a tego makowca tez zazdroszcze - nie mowic juz o wizycie mamy :) :) :)
OdpowiedzUsuńZyczenia wesolych Swiat dla calej Twojej rodziny przesylam :D