Czuję się dużo lepiej. Mam już dosyć tego zamartwiania, przez to się nie wysypiam i w ogóle.
Pomogła mi rozmowa z kilkoma bliskimi osobami, a najbardziej to chyba
mój S. mi pomógł. Bo zamartwianie się do niczego dobrego nie
doprowadza, a mam tyle rzeczy, dzięki którym mogę się cieszyć:
- kochający S., który przytula mnie kilka razy każdego dnia, od 3 lat
- który gotuje mi wciąż dobrocie różnego rodzaju
- piękna wiosna, która nadeszła w końcu - codziennie siedzę na balkonie i
sieję, sadzę, przesadzam, no i te śpiewajace za oknem ptaki:)
- siostra, która przyjeżdża za tydzień na kilka dni ze swoją malutką córeczką
- to, że mamy dwa swoje mieszkania- to w PL same spłaca na siebie
kredyt, a to tutaj jest dawno spłacone. Przecież gorzej byłoby, gdybyśmy
wynajmowali od kogoś i musieli płacić co miesiąc, co nie?
- to, że S. ma pracę i dobry fach w ręku
- i to, że dziś prawnik w pracy mi powiedział, że policzył jeszcze raz i
przysługuje mi jednak zasiłek dla bezrobotnych! (przez 8 mies, bo tyle
jest max ale mam nadzieje, że coś znajdę do tej pory)