Life

Life

piątek, 23 listopada 2012

Bella figura

Wydawało mi się, że po 3,5 roku we Włoszech opowiedziałam o nich już wszystko, ale podczas mojego ostatniego pobytu w Polsce i spotkań z koleżankami- pytały mnie o tyle różnych rzeczy - że do głowy przyszło mi wiele spraw, o których jeszcze nie napisałam. Np o "bella figura" :)
Bo może w Wielkiej Brytanii najważniejszy jest humor, w Niemczech powszechne poważanie, we Francji idee a we Włoszech jednak najważniejsze są  pozory. Tu ludzi ocenia się przede wszystkim po tym, jak się ubierają i zachowują, co naprawdę często mnie po prostu wkurza...

Stare przysłowie: „Jeśli wejdziesz między wrony, kracz jak one” – powinno się tyczyć wszystkich turystów i ogólnie przyjezdnych, bo wszyscy Włosi cenią to, co zwykli nazywać „bella figura”.  To dwa słowa wspólne dla całego kraju, czyli piękny wygląd, a może nawet lepiej- piękna figura.
Praktycznie wszyscy Włosi twierdzą, że potrafią rozpoznać cudzoziemców z odległości kilometra – nie tylko po tym, co noszą, ale głównie po tym, jak to noszą! Wygląd Włochów nigdy nie jest niedbały, nawet jeśli tak się wydaje.... Szalik założony  (niby) w przypadkowy sposób – założony jest tak właśnie, jak powinien. Krawat nie do końca zawiązany – również ten  „niechlujny” węzeł, został dopracowany w najdrobniejszych szczegółach, czy mankiety od koszuli, wystające spod marynarki – na pewno nie są rozpięte przez nieuwagę. Każdy szczegół jest tu ważny, naprawdę.
Włosi, a szczególnie Włoszki - wydają majątek na ubrania, głównie firmowe. Nazwa firmy wypisana na metce, ma tu ogromne znaczenie. Słyszałam, że podobno rywalizacja o najlepszy strój zaczyna się już w przedszkolu?! Strach się bać...
Tutaj każdy w każdej chwili prezentuje „bella figura”. Wystarczy wyjść z domu i zaraz widać przykłady: taki np policjant z drogówki, który w  czterdziestostopniowym letnim upale chodzi w oficerkach. Buty nie dość, że wysokie, w których jest bardzo gorąco, to do tego straszliwie niewygodne do chodzenia lub prowadzenia samochodu. Nieważne to jednak. Ważne, że dobrze wyglądają. Oczywiście są idealnie wyczyszczone i wypolerowane. Do tego modne okulary przeciwsłoneczne, firmy „Police” (oczywiście włoska marka).
Robi to też barista w barze, gdy z nalewa spienione mleko do kawy w sposób znany co najmniej z reklam kawy lub z filmów, albo dziewczyna w kawiarni, gdy powolnym ruchem zakłada okulary przeciwsłoneczne jakby była znaną modelką..
Nawet pizzaiolo (ten, kto przyrządza pizzę), gdy wychodzi z kuchni w restauracji, cały umorusany mąką, aby się z kimś przywitać – prezentuje to, co wszyscy jego rodacy, czyli „bella figura”. O pizzy opowiada z taką pasją i uniesieniem, jakby opisywał co najmniej Kaplicę Sykstyńską :)

Nawet przy porannej jeździe do pracy widać, jak przez korki przebijają się na stylowych vespach - tysiące Włochów i Włoszek, od rana obwieszone biżuterią, z nienagannym makijażem, z długimi kręconymi włosami wystającymi spod kasków i oczywiście na szpilkach. Acha, najmodniejszy jest stary, dwudziestoletni skuter Vespa, oczywiście w dobrym stanie. Jeśli ktoś takiego nie posiada, zawsze może sobie kupić nowy - specjalnie stylizowany na lata sześćdziesiąte. Ma być po prostu piękny. 
Tak tu już jest... Nie jest ważne, czy to były premier Silvio Berlusconi posyłający pocałunki z rządowej limuzyny, czy trener reprezentacji piłki nożnej w szytym na miarę garniturze, czy policjant z nienaganną fryzurą na żel  – każdy chce być piękny w tym, co robi. Czy przyrządzają pizzę, czy makaron, albo espresso lub cappuccino -  to musi być jak dzieło sztuki i musi być doskonałe. Włoch może zrozumieć wysokie ceny w sklepach Prada, czy Dolce&Gabbana, albo nawet spóźnienie, ale nie to, że coś nie jest piękne.
To może trochę płytkie, bo liczy się ta warstwa zewnętrzna a nie za bardzo, to co jest w środku, dlatego też słyszy się często, że szczególnie Włoszki są strasznymi materialistkami (widać to zwłaszcza podczas rozwodów, gdy wszystko trzeba zostawić żonie). No ale turystów, to zachwyca (zresztą ich można od razu rozpoznać w tłumie- krótkie rękawki i spodenki, sandały- gdy jest 13-15 stopni i Włosi paradują w puchowych kurtkach).
A jak oglądamy te wszystkie filmy o Włoszech to właśnie to jest dla nas takie wspaniałe, takie włoskie, prawda?:)

czwartek, 15 listopada 2012

Deszczowo

W ostatnią niedzielę lało w całych północnych i środkowych Włoszech. Lało też w Rzymie. Niektórym pozalewało piwnice czy garaże, ale nie było tak źle. Gorzej było poza Rzymem, w wioskach i małych miasteczkach - tam  pozalewało domy, szkoły, ulice itp..
Deszcz ten przyniósł też znaczne ocieplenie- było 20C a od poniedziałku jest 23C i piękne słońce. Do Rzymu jednak dopiero teraz dochodzą skutki tego deszczu - rzeka Tyber jest pełna i jej poziom rośnie w zastraszającym tempie:




Dwa pierwsze zdjęcia robiliśmy wczoraj komórką, ostatnie jest z internetu.
Na szczęście już nigdzie nie pada i mówią, że od jutra rzeka będzie już opadać.

wtorek, 13 listopada 2012

Liebster blog

Zostałam klepnięta przez Bebe do zabawy. 
W sumie to nie wiem za bardzo po co ta zabawa, chociaż niby mówią, ze to dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów. Tylko jak to ma niby to zmienić?


Zasady :
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię  nominował.  
 
Na pytania odpowiem, bo w ten sposób możecie mnie bardziej poznać, ale nie będę zadawać żadnych moich pytań ani nominować innych blogów- nawet nie wiem, kogo mogłabym wybrać.. ;-)

Moje  odpowiedzi:
1. Która książka wywarła na Tobie największe emocje?
Trudno powiedzieć - jest ich tyle! W dzieciństwie zaczytywałam się w "Małej Księżniczce", "Tajemniczym ogrodzie", "Polyannie", "Dzieciach z Bullerbyn" i wielu innych. Chciałam nawet zostać bibliotekarką, jak dorosnę, bo martwiłam się, ze nie zdążę przeczytać wszystkich książek, które miałam na liście a tak to wykorzystam czas w pracy:) W ostatnich latach bardzo lubiłam W.Whartona, P.Coelho, Sagę "Millenium", "Harrego Pottera" i śmieję się, jak głupia przy każdej części z serii "I love shopping". W ogóle to o książkach mogłabym godzinami i bez końca gadać...
 
2. Jaki film najbardziej utkwił ci w pamięci?
Na pewno ulubiony "Dirty Dancing", który mogę oglądać miliony razy i "Love Actually" - coroczny obowiązkowy film świąteczny:) Oprócz tego z ostatnich lat" "P.S. I love you", "The Bucket List" - który sprawił, ze też sobie taką listę zrobiłam i ciągle coś do niej dodaję. Ale najpiękniejszy, który ostatnio mną bardzo poruszył, to "The Intouchables" - niesamowity!! Mam nadzieję, ze dostanie Oscara!
 
3. Co zrobiłabyś jeśli wygrałabyś w totka ogromną sumę?
Wydałabym wszystko na podróże.

4. W jakim kraju zamieszkałabyś, gdybyś miała wybór i dlaczego?
Nie mam pojęcia- kiedyś chciałam we Włoszech, ale Italia to nie jest tak naprawdę "Bella Italia" - ma sporo wad. Kiedyś chciałam też w USA, ale też jest sporo rzeczy, które mi sie tam nie podobają. Nie wiem, może Australia? Chociaż nie ma żadnego kraju idealnego. Na pewno chciałabym mieszkać zawsze blisko morza i żeby zimy były łagodne:)
 
5.Co lubisz robić w wolnych chwilach?
Książka, muzyka, film, spacery. 
 
6. Czy cenisz sobie blogowe znajomości?

Bardzo. Przez bloga poznałam bardzo wielu wspaniałych ludzi, z wieloma znajomość przeniosła się do realu.
 
7. Jaką cechę charakteru cenisz u innych?
Szczerość, zaradność i poczucie humoru.

8. Uważasz ,że prawdziwą miłość spotyka się tylko raz w życiu?
Tak. I warto na nią czekać.

9. Twój związek jest oparty na rozsądku czy na miłości?
Na miłości.

10. Jeśli mogłabyś cofnąc czas,by coś zmienić w przeszłości co by to było?
Nic. Wszystko, co się wydarzyło w przeszłości zaprowadziło mnie tutaj, gdzie teraz jestem. Nic nie dzieje się bez przyczyny, jak to się mówi:)

11. Wierzysz w przepowiednie, numerologię, duchy itp. spirytystyczne rzeczy? 
Niestety tak. Przez to nie oglądam horrorów, bo się potem boję. Wierzę w horoskopy, ale nie te z gazet tylko te robione przez astrologa dla konkretnej osoby. 

niedziela, 11 listopada 2012

Dziękuję za 11 lat...

Nim się obejrzałam - minęło 11 LAT od tego dnia w tym miejscu! Tyle dni, tygodni, miesięcy, lat... Tyle radości i smutków. Tyle nadziei i rozczarowań. Tyle doświadczeń.
Tyle znajomych z tego miejsca, którzy ze znajomych w sieci stali się znajomymi w realu. Tyle miłych, dobrych słów od komentujących..
Tyle wspomnień...

Bardzo mi szkoda i smutno jakoś, ale podjęłam decyzję o przenosinach. Od kiedy onet został sponsorem bloga - już wiele razy się denerwowałam przez ich regulamin: to wywalanie notek na ich główną stronę bez żadnej informacji itp. Teraz następne zmiany: zmiana platformy -  każdy blog jest szary i brzydki (to jeszcze nie byłby problem, bo 11 lat temu też każdy był szary, ale można to było zmienić a tutaj wszystko się rozwala) i te wkurzające reklamy u góry i z boku, brrrr!!!!  Biłam się długo z myślami, ale w końcu zdecydowałam.  Czas na przeprowadzkę.

Od teraz będę tylko tutaj na blogspocie.
Archiwum na razie zostawiam TAM, bo nie wiem, jak i czy da się przenieść. Powoli przenoszę notki jedna za drugą (komentarzy niestety nie da się).

Dziękuję Wam wszystkim za te 11 lat na blog.pl i mam nadzieję, że następne lata tutaj też tak dużo przyniosą:)

sobota, 3 listopada 2012

Puglia - część II

Ostatnie zdjęcie z poprzedniej notki - willa w stylu arabskim, to willa w miejscowości Santa Cesarea Terme. To słynne w Puglii uzdrowisko, usytuowane na nadmorskich skałach. Pod skałami są cztery groty, gdzie wpada woda morska i z tych oparów robi się inhalacje. Zaraz nad grotami są budynki, gdzie się można inhalować, ale niestety wejście nie jest dla wszystkich.

W wielu miejscach na brzegu, w całej Puglii można było zobaczyć takie jakby wieże na brzegach- to strażnice, stare wieże obronne. Są z XV i XVI wieku i dlatego w większości niestety są rozwalone i zniszczone.
Były najwyżej wyniesionym punktem obserwacyjnym, pozwalającym na obserwację morza i nadpływającego wroga. Z reguły umocnione i uzbrojone, szkoda, że nie zawsze dotrwały w takim stanie do naszych czasów.



Udało nam się dotrzeć na sam koniec "obcasa włoskiego" - do miejscowości Santa Maria di Leuca.
Można powiedzieć, że to tam się łączą dwa morza: Adriatyckie i Śródziemnomorskie. Miasteczko bardzo malownicze, z piękną, białą latarnią morską. Latarnia ta jest drugą pod względem wielkości po latarni z Genowy. Ma blisko 47m wysokości i znajduje się na skarpie wysokiej na 102m nad poziomem morza.

Legenda głosi, że miejscowość wzięła swoją nazwę od imienia "Leucasia" pięknej, białej syreny (w j.greckim "leukos" oznacza "białe"), która pokonała tutejszych żeglarzy i rolników swoim czarującym głosem. Natomiast wg późniejszej legendy, Maryja Dziewica uchroniła przed wielkim sztormem łodzie żeglarzy, dlatego do nazwy miejscowości dodane jej imię.
Miasto powstało w rzeczywistości w I w. naszej ery i zostało założone przez mnichów po przybyciu tutaj z Palestyny apostoła Piotra, który to stąd rozpoczął ewangelizację w stronę Rzymu.

W Otranto, gdzie mieszkaliśmy- zwiedziliśmy też Katedrę z 1088 roku. Bardzo chcieliśmy zobaczyć słynną podłogę z mozaiki i kaplicę ze ścianami wyłożonymi czaszkami. To kości wiernych, którzy nie zgodzili się przejść na islam, gdy Otranto było pod zaborem Turków w 1480r.  Niestety nie udało nam się zobaczyć kaplicy, bo była w remoncie, zasłonięta :(
Za to mozaika piękna. Zaczęli ją układać w roku 1166 i zajęło to 3 lata. Pokrywa ona całą podłogę i jest to "Drzewo życia" ze scenami ze Starego Testamentu.


Nie mieliśmy czasu, aby zobaczyć wszystkie piękne miejsca w Apulli, ale może tam jeszcze kiedyś wrócimy. Na pamiątkę przywiozłam sobie jedną "Masaję", których jest tam pełno, bo to jeden z symboli Puglii. To wielka, gruba baba- czyli gospodyni domowa, która w domu gotowała, sprzątała itp. Czyli taka typowa kobieta włoska ;-)