Life

Life

środa, 24 grudnia 2014

Secret Santa

Pamiętacie, jak pisałam kiedyś, że na instagramie robię codziennie jedno zdjęcie, które jest robione wg listy, które tworzy dziewczyna z Australii -  Fat Mum slim.

Od dwóch lat na Święta Bożego Narodzenia organizuje ona wymianę prezentów tzw. "Secret Santa Gift Exchange". W tym roku po raz pierwszy także byłam uczestnikiem :)
Najpierw, na początku października trzeba się było u niej zarejestrować i zaznaczyć, czy chce się kupić prezent dla osoby z danego regionu : Europa, Ameryka, Australia, cały świat itp. Kwota prezentu została ustalona dla wszystkich w wysokości 25$ australijskich plus oczywiście koszty przesyłki. Potem wpłacało się dodatkowo 5$ australijskich na konto fundacji z Kenii, zajmującej się dziewczynkami poniżej 12 lat, które niestety maja za sobą smutne doświadczenia przemocy seksualnej.

Następnie każdy uczestnik dostał maila z danymi wylosowanej osoby do kupienia prezentu. Mi przypadła dziewczyna z Belgii. Powstała specjalna zamknięta grupa na fejsbooku, gdzie można było zadawać pytania (odnośnie ulubionych kolorów, hobby, książek, jedzenia itp), na które każdy odpowiadał. Nikt nie mógł oczywiście zdradzić się, kogo wylosował a cała ta grupa służyła właśnie do tego, aby w taki sposób "szpiegować" wylosowaną osobę :)
Wysyłka prezentów musiała być do 1 grudnia, aby na pewno prezent doszedł na czas.

To kupiłam ja:

Każda osoba, która już dostała prezent - pisała o tym na grupie i wklejała zdjęcie, aby Secret Santa wiedział, ze prezent na pewno doszedł. Niektórzy od razu otwierali, inni czekają do Świąt.
Ja czekam :) Mój prezent przyszedł z Londynu:


Jestem bardzo ciekawa, co mi kupił mój Secret Santa :)
Bardzo fajna sprawa, co nie?

Wszystkim Wam życzę Wspaniałych Świąt! Podobno śnieżne nie będą ale u nas w Rzymie też śniegu nie ma :D

piątek, 12 grudnia 2014

Jesień w Nowym Jorku.

No tak, zima już za pasem a ja wciąż w jesieni i to zeszłego roku! :D
Nie lubię jesieni, ale ta w NY oczywiście piękna ;-)
Najpierw był ulubiony Central Park.






Mój ulubiony pomnik - Alicja w krainie czarów.
Potem były spacery ulicami wśród wieżowców.






Atmosfera była już świąteczna, chociaż był to jeszcze listopad.



Popołudnie spędziliśmy na dachu słynnego Rockefeller Center na Top of the Rock . Można tez iśc na Empire State Building, bo observation deck jest wyżej (na 86 i 102 piętrze a na Top na  67, 69 i 70-tym), ale tam już kiedyś byłam z S. było wszystko jedno. Bilety kosztują tak samo na oba budynki 29$. Trochę drogo, ale warto.
Czynne jest do północy i nie ma limitu czasu- wjechaliśmy około 16 i byliśmy z 1,5 godziny, aby podziwiać widoki w świetle dnia, zachód słońca i nocą.
Najpierw na niższym piętrze


Niższe piętro.

Widok na Central Park

na środku Empire State Building


Wieczorem była kolacja w fajnej restauracji, ale oczywiście nazwy już nie pamiętam :)
Po drodze zahaczyliśmy o Ed Sullivan Theater, gdzie nagrywają nasz ulubiony program David Latterman Show. Szkoda, ze Davida nie było w pobliżu..