Life

Life

środa, 19 lutego 2014

Festiwal San Remo

Jeśli jest luty, to własnie zaczął się festiwal w San Remo. Tak, tak- właśnie w zimie, chociaż, gdy w telewizji polskiej w latach 80 w czasach PRLu pokazywali wciąż piosenki z festiwalu, to zawsze byłam przekonana, ze ten festiwal jest w środku lata. Pewnie dlatego, ze generalnie Włochy to kojarzyły mi się z latem i słońcem:)
Nie pamiętam, w jakiej porze roku pokazywano to w Polsce, ale pamiętam- jak zresztą wszyscy - największe przeboje włoskiej piosenki, jak np Al Bano i Romina Power! :)



Boże, pamiętam, jak mi się podobała strasznie ta para! Wydawali się tacy wspaniali, piękni i szczęśliwi! Strasznie szkoda mi ich było, gdy w 1994 r. zaginęła ich córka, która nigdy się nie znalazła. Potem już nigdy o nich nie myślałam, aż do przeprowadzki do Włoch, gdzie usłyszałam, że od wielu lat są rozwiedzeni (od 1999 roku) i praktycznie nie utrzymują ze sobą kontaktu. Romina ma teraz 62 lata i mieszka w USA (kilka lat temu, w 2005 wystąpiła we włoskim "Tańcu z gwiazdami"), a Al Bano wciąż pokazuje się w różnych programach telewizyjnych. W zeszłym roku na swoje 70 urodziny napisał biografię, w której podobno były dwie puste strony - poświęcone właśnie byłej żonie Rominie i drugiej ex, z którą ma dwoje dzieci ale nie byli po ślubie. Też z tej okazji 70 urodzin, w Moskwie odbył się koncert, na którym wystąpił po raz pierwszy z Rominą, po ponad 15 latach, co miało pokazać, że ze sobą "rozmawiają". Zresztą telewizja włoska uwielbia wszelkiego rodzaju plotki i wsadzanie nosa we wszystko, ale o tym napiszę innym razem.

Festiwal jest od 1951 roku i najbardziej popularny był w latach 50 i 60 tych. Nawet nasza Anna German wystąpiła tam w 1967r. W latach 70 i 80 jego popularność znacznie spadła, więc pewnie dlatego pokazywano go w TVP, aby trochę sobie zrobić reklamy.


Drupi - ta piosenka też była strasznie u nas popularna.

Jak powiedziałam kiedyś mojemu S., że u nas co roku był w tv festiwal piosenki z San Remo i że znam niektóre stare włoskie piosenki, to nie mógł uwierzyć i zapytał: "No ale przecież wy wcale nie rozumieliście o czym są te piosenki!" No właśnie. Co dla ówczesnej władzy było kluczowe, a nam nie zależało wiedzieć- i tak pięknie brzmiały we włoskim języku! :)


Teraz raczej nie oglądam San Remo, bo mało jest fajnych kawałków. Popularność wciąż spada i co roku ratują się jakimiś extra gośćmi, ale mało to daje. Największą oglądalność w ostatnich latach festiwal miał w 2010 r, może dlatego, że gościem specjalnym była Jennifer Lopez...

niedziela, 9 lutego 2014

Tramjazz

Ostatnio było o Ameryce, no a dawno nie pisałam nic o Włoszech.
Nie tak dawno byliśmy z S. na innej, niż zwykle kolacji. Kolacji przy blasku świec, przy zespole na żywo grającym jazz - ok, to nie jest nic niezwykłego. Niezwykłe było natomiast to, że restauracja znajduje się w wagonie tramwaju, który przez cały wieczór znajduje się w ruchu i przemierza ulice Rzymu!


Wspaniałe doświadczenie! Menu jest już z góry ustalone, wszyscy jedzą to samo, ale w trakcie rezerwacji pytają oczywiście, czy jest się na coś uczulonym, aby przygotować wcześniej coś innego.
Kurs rozpoczyna się na jednym placu w Rzymie o godz 21.00. Po chwili podjeżdża starodawny tramwaj i wszyscy wsiadają. Stoliki oczywiście małe, na 2 albo 4 osoby, siedzenia tramwajowe, te miękkie ze skajem na wierzchu. Troszkę ciasnawo, no ale to tramwaj przecież :)


Na samym środku wagonu, gdzie jest to koło, które się rusza przy zakrętach - rozstawione są instrumenty.
Ruszamy.
Kelnerzy roznoszą po lampce szampana dla wszystkich na tzw "Benvenuto". Popijamy sobie i patrzymy przez okna na ulice Rzymu, gdzie życie toczy się, jak zwykle: korki, klaksony, chaos:)
Kelnerzy zaczynają podawać do stołów przystawki, nalewają wino. Tramwaj na chwilę się zatrzymuje na przystanku i wsiadają muzycy. Już za chwilę rozpoczynają granie. Jest naprawdę super!


 Muzyka niektórych tak relaksuje, że przy stole obok państwo z Japonii zasypia :)


Po przystawkach podawane są pierwsze dania (czyli oczywiście pasta, ryż), potem drugie. Przed deserem podjeżdżamy niedaleko Colosseum. Tramwaj zatrzymuje się na ok 15 minut, można sobie wysiąść i porobić zdjęcia.


Po tej przerwie tramwaj rusza w drogę powrotną, następnie serwowany jest deser.
Kurs kończy się o północy na placu, z którego był wyjazd.
Trochę drogo co prawda, bo od osoby 60 euro, ale warto było spróbować czegoś innego!


Na stronie Tramjazz można sprawdzić wolne daty. Są tam tez informacje o tym, kiedy jacy muzycy grają oraz trasa całego kursu.

wtorek, 4 lutego 2014

Dziwy amerykańskie cz. 2

Tak, jak obiecałam- dziś kilka fotek z cyklu: czego to Amerykanie nie wymyślą.


Cukierki i balsamy do ust o smaku BEKONOWYM! Jak dla mnie to jest to wielkie, ogromne FUJ, ale moja przyjaciółka mieszkająca w Stanach mówiła mi, że jej smakują.. Nie, nie kupiliśmy na spróbowanie.


Napój, który wygląda jak krew. To akurat całkiem fajne:)



Tu natomiast to jest to, co widać na zdjęciu! Larwy i świerszcze. Prawdziwe, a nie udające- insekty.. Sprawdziliśmy skład na opakowaniu- świerszcze/larwy, sól, vinegret. Brrr!!!!! Nie, nie kupiliśmy.



Nie kupiliśmy też tych lizaków. Za to chipsy- owszem. Bardzo dobre! :)



W supermarketach można dostać wszystko. Np takie liście aloesu:)

Niestety większość wód do picia, to woda tzw "purified", czyli "oczyszczona z dodatkiem minerałów, dla świeżego smaku". Boże, ci Amerykanie wolą sztucznie oczyścić wodę, dodać sztucznie minerałów i są szczęśliwi. Zarówno we Włoszech, jak i w Polsce- większość wód to wody mineralne, które są już z minerałami wydobywane ze źródła w górach itp... Oczywiście tam wodę źródlaną można też dostać, ale jej wybór jest o wiele mniejszy...


Tzw. "flat pizza", czyli "płaska pizza". Wbrew wyglądowi- bardzo dobra, co potwierdził nawet mój S, a on przecież znawcą pizz jest prawie ;-)


Gdybyście natomiast w jakimś hotelu kiedyś zobaczyli spryskiwacz w pokoju, który jest "w razie pożaru"- nie pomylcie go z wieszakiem na ubrania :)