No więc sprawdziły się czarne przepowiednie i sprzedano hotel, w którym
pracuję.. Szef powiedział nam o tym w piątek, że pracujemy do 15
kwietnia. Niestety nowy właściciel nie chce nas jako pracowników, bo
kupiła to jakaś wielka rodzina i chcą sami to prowadzić, aby
zaoszczędzić na kosztach. Z racji tego, że hotel jest w centrum Rzymu-
koszt wynajmu (hotel to dwa piętra w budynku, ktorego właścicielem jest
ktoś tam) jest bardzo wysoki, to prawie 30 tys euro...
No ale hotel nie jest duży, to tylko 20 pokoi i pracowało nas wszystkich razem 10 osób, więc pewnie sami też sobie poradzą.
Hotel został sprzedany nie dlatego, że nie przynosił dochodu- ludzie
wciąż przyjeżdżają do Rzymu, ceny musieliśmy jednak trochę obniżyć za
dobę, ale nie było tak źle. Powodem sprzedaży były niestety kłótnie
pomiędzy współnikami, a było ich aż trzech, więc ciągle coś tam między
nimi nie grało.
Oczywiście wiedziałam od miesięcy, że hotel jest wystawiony na sprzedaż,
przychodzili przeciez potencjalni kupcy oglądać, no ale mimo wszystko
nie była to miła wiadomość dla mnie.. Brakowało mi jeszcze tego, do
mojej ogólnej depresji, zamartwiania się w ostatnich miesiacach o
przyszłość, do zmęczenia zimą, do smutku, który wciąz we mnie. S. mówi,
żebym się nie martwiła, że chciałam przecież zmienić pracę, to może
teraz coś się uda. Ja patrzę pesymistycznie, bo przecież szukam pracy od
listopada, wysyłam CV i nic.. Oczywiście, że lepiej było szukać pracy
nowej, jak miałam jeszcze starą, a teraz będę czuła większe napięcie..
Boję się, boję się przyszłości..
Choć z drugiej strony S. ma rację- nie jestem sama, jesteśmy we dwoje.
On ma dobry fach w ręku, może szukać pracy też za granicą, wszędzie
gdzie są włoskie restauracje. I rzeczywiscie, ofert jest bardzo dużo,
zaczął też wysyłać cv, aby zmienić coś w naszym życiu.
Muszę się uzbroić w cierpliwość i wiarę, nadzieję, bo tego tak mi brak...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz