Life

Life

niedziela, 21 kwietnia 2013

Szkielety w szafie

Jestem. Nawet nie wiem, kiedy ten czas tak szybko minął... Tak czekałam na wiosnę a w tym roku jakoś przyszła niezauważenie, jakoś obok mnie... Gdzieś kątem oka widziałam pączki, kwitnące drzewa, ale nie miałam siły aby się tym cieszyć, bo ciągle praca. Do tego cała zima była wyjątkowo deszczowa a praktycznie cały marzec lało bez ustanku... Nagle przyszedł kwiecień, przestało padać i zieloność wybuchła wszędzie.


Do pracy już się przyzwyczaiłam. Nie jestem już ciągle zmęczona, lepiej też śpię. Jednak nie do końca jestem zadowolona. Po miesiącu zaczynają wychodzić szkielety z szafy...
Okazuje się, że właściciele zalegają z płatnościami od listopada. Tzn. płacą dostawcom (gastronomia, pralnia itp) z opóźnieniami, na wypłaty ludzie czekają po 2 miesiące... Właściciele tłumaczą się tym, że tej zimy kryzys dotknął także ich i praktycznie przez całą zimę hotel stał pusty. Ok, rozumiem, ale w takim razie okazuje się, że co? Oni wydają wszystkie zarobione pieniądze na bieżąco?! Nic nie odkładają?! No przepraszam, ale ile to trzeba wydawać lekką ręką, żeby potem nie mieć na wypłaty dla ludzi?? Dostawcy dzwonią bez ustanku i pytają o pieniądze. Ja za marzec dostałam tylko 50% wypłaty, na resztę czekam, a koleżanka z recepcji czeka na wypłatę za luty jeszcze...

Poza tym nie jestem zadowolona z umowy o pracę. Na rozmowie mówiono mi, że na początku będzie kilka umów na cz.określony a potem w przyszłości na nieokreślony. Cały marzec pracowałam bez umowy, bo dla nich to wciąż był "okres próbny". Umowę dali mi od kwietnia na 3 mies. Zapytałam, co będzie dalej, na co mi powiedzieli, że potem będą jeszcze 2 umowy na 3 mies a potem może na zlecenie. "Że co?! O żadnym zleceniu nie było mowy wcześniej, jeśli tak ma być to możemy się pożegnać nawet dzisiaj, bo mnie umowa zlecenie nie interesuje." (Na zlecenie -nie mam prawa do urlopu, chorobowego ani trzynastki). To powiedzieli, ze ok pomyślą jakby to zrobić, na razie jednak ta pierwsza umowa zostaje na 3 mies.
Wiecie, przez to, to jakoś tak już nie bardzo mi się chce pracować. Bo spada motywacja..
S. mówi, ze jeśli nie chcę, to w każdej chwili mogę zerwać umowę, bo przecież nie muszę pracować na siłę dla pieniędzy, o to nie musimy się na szczęście martwić. Ale ja nie chcę siedzieć w domu, poza tym trochę nabiorę doświadczenia, no i będę mieć następny punkt w cv.. Zostanę tu jeszcze trochę, ale szukam czegoś innego, może coś znajdę..

5 komentarzy:

  1. Trzymaj sie, bedzie dobrze! Eh, znam te wloskie systemy pracy i naciaganie umow jak sie tylko da...Pozdrawiam cieplutko z okolic Turynu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie nie wesoło, mnie też odechciałoby się wszystkiego. Trzymaj się kochana,popracuj jeszcze trochę a w międzyczasie szukaj - mam nadzieję,że szybko trafi ci się jakaś fajna i ciekawa oferta.
    Ps. U nas znów zima , ehhh...

    OdpowiedzUsuń
  3. Hehehe to i tak masz lepiej niz w Polsce, gdie cos takiego jak umowa na pelen etat to tylko dla znajomych i krewnych krolika, cala reszta kraju zasuwa na umowach na zlecenie.

    Ja osobiscie bedac postawiona wobec takich faktow powiedzialabym pracodawcy ze ok, moze byc umowa na zlecenie ale wobec tego chce do reki 30% wiecej kasy. Bo w koncu z czegos sobie trzeba samemu sfinansowac te dni wolne kiedys i cala reszte. A i podatek pewnie sie inaczej placi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem, moi wszyscy znajomi i rodzina w Polsce mają umowy na pełen etat i nie są to umowy po znajmości. Po prostu jedni takie robią, inni nie.
      Więcej nie dadzą mi zarobić, poza tym ja jednak wolę mieć mniej kasy ale normalną umowę. Bo tak, to nawet zachorować nie można.

      Usuń
  4. ta umowa to faktycznie cos trefnego. Kakby co to poracuj jeszcze jak chesz i mozesz ale szukaj - szukaja czegos innego i uciekaj bo to nic dobrego ..
    pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń